– Ja cię rozumiem, sama po sobie czuję
to co ty. Nic się nie martw, nie jesteś sam. Masz mnie a ja cię nie mam zamiaru
opuścić, przynajmniej na razie – musiałam coś wymyślić, żeby nie był taki
zdołowany i proszę uśmiech gwarantowany.
Białe ząbki kontrastowały z twarzą.
– To znaczy, że powinienem się kiedyś
spodziewać? Miałbym się spodziewać twojego odejścia ode mnie ??
– Nie – i wtedy naszło mnie, żeby go
pocałować... Nie, nie tak jak od razu myślicie. W policzek, delikatny ale czuły
całus. To chyba wystarczyło, zbiło go to z tropu kompletnie. Chyba się nie
spodziewał takiego zwrotu akcji. Zamarł, a ja pobiegłam szybko, wypiłam cały
sok i wróciłam do niego, gdzie ten leżał rozanielony w łóżku i z uśmiechem na
twarzy wpatrywał się w każdy mój krok.
– Jak bardzo znaczące było to co przed
chwilą zrobiłaś?
– Aż wcale... – wtedy jego mina była...
nie wyobrażalnie bolesna.
– Żartuję głupolu, jesteś moim najlepszym
przyjacielem, dziękuję, że jesteś i nie wiem jak mam ci to wynagrodzić po
prostu... chcę w jakiś sposób pokazać ci jak bardzo mi na tobie zależy...
– Nie musisz za nic dziękować. Jestem z
tobą, ponieważ chcę a nie dlatego, bo ktoś mnie do tego zmuszać. Więc nie ma za
co dziękować. To miłe i dziękuję ale zrozum.
– I co może mam jeszcze przeprosić? –
zaśmiałam się głośno do niego.
– Nie, nie musisz, haha. – wstał z łóżka
i sam szybko mnie ucałował w czoło. Podniósł mnie, położył na materacu, a sam
przyniósł mi moje ubrania i kolejny kubek soku pomarańczowego.
– Ty się szybko ubieraj, bo zaraz
wychodzimy. Chyba nie będziemy się cały dzień kisić w tym moim małym, dusznym
domku. – uśmiechnięty odwrócił się i stał tyłem, czekając aż się zabiorę za
ubieranie. Rozbawiło mnie to kompletnie jak szybko zmieniło się jego
nastawienie do świata. Najpierw płakał i było mu ciężko a po chwili radosny i
przepełniony swoim wdziękiem znów cieszył się życiem.
– Ubierasz się już? – zniecierpliwiony
odwrócił głowę.
– Hej! No już się rozbieram, spokojnie.
– ledwo zdążyłam zakryć się koszulą. Założyłam cienką bluzkę z jakimś nadrukiem
i krótkie szorty. Teraz zauważyłam jaki specyficzny zapach mają moje ubrania.
Były dziwnie słodkie a zarazem gorzkie. Nie rozumiem co w tym przyjemnego
wąchać takiego śmierdziucha jak ja. Ale przecież nie zabronię Dreonowi napawać
się i cieszyć moim zapachem, skoro jemu się to podoba... Ubrałam buty i
poklepałam go w lewe ramię gdzie ja już zaczęłam wychodzić z prawej strony.
Zdezorientowany spojrzał na mnie.
– No ja proponuję już wyjść, ile mogę na
ciebie czekać? – uśmiechnięta powiedziałam ironicznie i otworzyłam drzwi.