poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Rozdział 31

To było znamię, oznaczające tylko jedno. Że zostałam obdarzona nie byle jaką umiejętnością, miałam rządzić Quintrix...
Wszystkie dzieciaki we wsi były straszone opowiastką o kręgu Kartanic. To były władczynie wszystkich trzech światów, naszego realnego, świata umarłych i świata przemocnego. Ten ostatni był światem przyszłości i przeszłości. Tylko nieśmiertelne Kartanice miały do niego dostęp. Mogły cofać i zmieniać bieg wydarzeń. Dzieci straszono bowiem, że patrzy na nie któraś z Kartanic i w każdej chwili może ich zabrać do swojego świata.

Każda z Kartanic wyróżniała się czymś odnośnie swojego świata. Kartanica naszego świata miała długie i wąskie rogi, co miało świadczyć o sprawiedliwości podejmowanych decyzji. Władczyni świata umarłych miała zamglone oczy aby ukazać, że włada duszami, w których widzi wszystkie czyny i serca nieszczęśników. Trzecia Kartanica, największa, z długimi palcami i w pelerynie, rządziła przyszłością i przeszłością. Wszystkie trzy były bardzo wysokie,miały skórę pokrytą grubą łuską a zamiast serca  miały dziury, z których wiecznie sączyła się złota wydzielina. Tak głosi legenda, mówi też, że wszystkie trzy pokochały jednego młodzieńca o włosach kruczoczarnych i miodowych oczach. Lecz ten każdej z kolei łamał serca, ciesząc się zwykłą śmiertelniczką. Ponoć wtedy jeszcze były piękne, siostry z blond puklami do pasa, które po takim ciosie nieodwracalnie zmieniły się w okropne i przerażające stwory. Aby podejmować jakiekolwiek decyzje tworzyły tzw. Krąg Kartanic, skazały młodzieńca na wieczną wędrówkę do świata umarłych. Stąd prawdopodobnie, znak jaki pojawił się na moich plecach. To był ten sam co widniał na głazach u siwej staruszki... 
-Czy ona ma coś z tym wspólnego?- Pomyślałam.
Oznaczał on zgromadzenie się Kartanic w kręgu. Jednakże nie rozumiem ich intencji, i jaki to ma związek ze mną? Na spokojnie opowiedziałam Dreonowi o wszystkim, a ten jak słup soli, stal i wpatrywał się w moje plecy. Nawet nie wiem czy mnie słuchał... pewnie nie.
-One krążą po twojej łopatce...- wskazał palcem na lawą część pleców.
Nie widziałam tego jednak czułam delikatne mrowienie w tamtych okolicach. Po chwili ustało. Nastała cisza, dręcząca, nie przyjemna, wręcz okropna cisza. Co teraz? Czemu Dreon nic nie mówi? Usłyszałam za sobą huk. Jego już nie było, trzasnął drzwiami i zobaczyłam przez okno jak wzbija się na swych silnych i potężnych skrzydłach w górę nieba, wysoko nad morzem. Przyłożyłam znów dłoń do szyby, westchnęłam. Poleciał nie mówiąc nic, on sam i ja sama. Zmęczona położyłam się na miękkiej pościeli. Czarny bez, tak, dalej go czułam, dalej rozpieszczał wszystkie moje zmysły w każdy możliwy sposób. Jest jak narkotyk, uzależniona od niego w pełni, dałam mu się otulić i trwać w tej bańce cudownej woni. Zasnęłam. 
Zbudził mnie Dreon, który mówiąc coś, że już zmierzcha, mokry po kąpieli, położył się tuż przy mnie. Ścisnął swoimi ramionami, ciepły i silny. Czułam, że nigdy mnie nie puści,nie odda... On będzie mój a ja jego, już na zawsze ( chwilo trwaj ! ) 
W takim upojeniu sobą, zasnęliśmy.

2 komentarze:

  1. Jej! W końcu jest nowy rozdział! Jest coraz ciekawiej i ten koniec taki słodki :D Wszystko super tylko, że mało. Mam nadzieje, ze niedługo dodasz next. Nie mogę się doczekać. No normalnie kocham tego bloga <3 XD
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty wiesz, że ja cię uwielbiam dzieciaku :D aczkolwiek moja droga, tyłek rusz i częściej pisz, a nie xD na wykłady zaczniesz chodzić to będziesz miała dużo czasu :p Aaaa właśnie xD mojego dzieła nie dodalas :p tyle z mej strony :) trzymaj się cieplutko :D buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń