Nastał poranek, słońce, wznoszące się ponad horyzont morza, wysyłało ciepłe promienie, padające wprost na moja twarz. Przyjemne a wraz z tym wkurzające i rażące. Otworzyłam oczy, mieniące się drobinki kurzu unosiły się nad naszymi ciałami. Spokojne morze przyciągało swoją bryzą i prześwitami słońca w swoich delikatnych falach. Usiadłam na łóżku, teraz słońce miało mnie całą w swoich sidłach. Otulało i gładziło każdy cm skóry swoimi językami gorąca. Ta chwila mogła trwać wiecznie jednak rozległ się cichy, niosący echo w domy, dzwonek do drzwi. Dreona jakoś nie było już. Za progiem stała, w czarnej pelerynie pewna blondynka. Nic nie mówiąc wpatrywała się we mnie swoimi szaro-brązowymi oczami.
-Witaj Dinxi, wróciłaś.- To nie było pewne, czy to ona czy nie jednak tknęło mnie coś.
-Ty...poznałaś mnie! A ja cię znalazłam! - ucieszona rzuciła mi się na szyję. Przestraszyła mnie, co to za tekst? "Znalazłam cię". Miałam być tutaj niedostępna dla nikogo, a co za tym idzie bezpieczna, tu z Dreonem. A ona mnie znalazła, dziewczyna z Quintrix. Odsunęłam się stanowczo i patrzyłam pytająco prosto w jej oczy.
-Co tu robisz? Jak tu trafiłaś?- I wtedy właśnie zza jej pleców wyłonił się Dreon.
-Przyprowadziłem ją, musicie porozmawiać... Ja, pójdę gdzieś, nic się nie martw,o nic się nie bój- Trochę nie rozumiałam jego intencji ale po namyśle, przytaknęłam i wpuściłam Dinxi do domu. Skruszona, przekroczyła próg drzwi i stanęła pomiędzy łóżkiem a kuchnią. Wpatrywała się w morze. Mijając ją weszłam do kuchni i nastawiłam wodę.
-Usiądź, rozgość się- Zaprosiłam ją do stołu.
-Przyjechałam porozmawiać. Jak się czujesz? Wszystko w porządku? Minęło tyle dni...
-Tak, dni upłynęły bardzo szybko,kiedy to było. Już zapomniałam o całym zamieszaniu w Quintrix.
-Tyle minęło...- Patrzyła na mnie swoimi wielkimi oczami.
-Tęskniłam za Tobą... wiesz, życie w Quintrix się zmieniło. Od kiedy uciekłaś zaprzestano kontynuacji rytuału. Jest cicho. Nawet ludzie z mojej osady przestali rozrabiać, jest zupełnie inaczej, jakby całemu miastu coś zabrano, bardzo cennego. Mam dla ciebie to, co w sumie było głównym celem mojej wizyty- wyjęła zza siebie małe coś zawinięte w czerwoną chustkę.
-Wczoraj wydarzyło się coś niesamowitego, zobaczyłam Nerolai. Twoja matka powiedziała, że da mi to nocą. Pogłaskała mnie zatroskana po głowie, uśmiechnęła się i odeszła.- Odwinęłam a tam naszyjnik ze zdjęciem matki a na wierzchu widniał znak Derostii. Jak to było wszystko ze sobą powiązane? I dlaczego? I czemu akurat Dinxi?
-Załóż go proszę dzisiaj, muszę iść.-Zdumiona podarunkiem nawet się nie pożegnała m a ona wyszła. Odłożyłam medalik, podeszłam do okna, myślałam -Co to wszystko znaczy? Jak to rozumieć?
Winno puszczało na zmianę fale spokojne i zbuntowane, słońce nie dawało o sobie zapomnieć a lekki, nadbrzeżny zefirek kołysał pobliskimi drzewami.
Nie, żadna odpowiedź nie pojawiła się w mojej głowie. Zatracona w rozmyślaniach, nawet nie zauważyłam kiedy wrócił Dreon. Dotknął dłońmi moich ramion, zjechał opuszkami palców wzdłuż rąk, potem po talii. Pocałował w szyję i całował ciągle i ciągle, przytrzymując przy swoim ciele moje ciało. To było niesamowicie odprężające. Nagle zwinnym ruchem odwrócił mnie do siebie i słodko szpenął do ucha swoim zniewalającym głosem:
-Mam nadzieję, że jesteś strasznie głodna, mam świeżutkie i cieplutkie bułeczki- Jakże mnie to rozbawiło.
No dziewcze moje drogie :D i takie tempo dodawania rozdziałów mi się podoba :D jak również i rozdział :D myśl co będzie dalej i pisz ładnie :p i powiedz w końcu coś więcej o tym znaku, naszyjniku i "szalonej rodzince" jeżeli tak to mogę nazwać :p
OdpowiedzUsuńDużo weny :D buziaczki :*