Objęłam
go obiema rękoma za szyję, uśmiechnięta pocałowałam go w czółko, policzki potem
nosek, widziałam, że chce więcej co sprawiło mi jeszcze większą radość.
-Najpierw
bułeczki- szepnęłam a ten rozbawiony całą tą sytuacją, zmrużył oczy, ehh był
taki przystojny, kwadratowa szczęka, te jego ciemne włosy… brązowe oczy,
pląsające iskierki goniły się wesoło. Piękne, wyrzeźbione ciało. Wziął mnie na
ręce, przycisnął i trzymał abym nie zjechała. Jakoś dziwnie, tajemniczo zaczął
się do mnie uśmiechać jakby właśnie wpadł mu do głowy jakiś niecny plan.
Rozsunął jedną ręką trzymając mnie, okna, ścisnął mnie mocniej, pocałował w nos
i… skoczył z rozbiegu! Darłam się na całe gardło ze strachu, zaraz miałam
zginąć!!
Coraz
bardziej zbliżaliśmy się do lodowatej tafli wody. I wtedy, gdy już miałam ze
strachu stracić przytomność, pojawiły się nade mną brązowe, ogromne skrzydła,
które przy jednym machnięciu poprowadziły nas na wprost, wzdłuż wody. Wiatr w
nie dmuchał nie miłosiernie a te pozostawały nie ruszone. Były cudowne,
odwróciłam się plecami do Dreona, widziałam nas. On patrzący gdzieś w dal i ja
patrząca w dół. To było piękne, lecieć tak blisko wody, móc jej dotknąć, czuć
jej chłód a zarazem rozgrzewające słońce. Czułam się jak ptak, rozłożyłam
szeroko ręce i cieszyłam się życiem. I ta cisza, gdy zatrzymał się Dreon na
wyspie Kariuki, w koło nas była woda, idealnie przeźroczysta, błękitna,
złociste i rozgrzane piaski plaży pieściły moje stopy. Na środku było kilka
drzew, bujnych, zielonych, pochylonych pod wpływem ciężaru owoców, jakich było
pełno. Wyjął zza jednego drzewka pomarańczowy kocyk, poukładał bułeczki, sok
jabłkowy, zerwał kilka owoców i się zwinnie, i wygodnie ułożył, kładąc się na
brzuchu, rozgrzewając skrzydła. Położyłam się tuż przy nim i zaczęłam się
rozkoszować pysznymi, słodkimi i soczystymi owocami. Specjalnie mlaskałam i
skomlałam mu do ucha.
-Są
pyszne, a tutaj jest tak pięknie, tak cicho i ciepło. Jesteśmy sami?-
rozmarzona zatraciłam się w pięknie, otaczającej nas natury. Gdy siedzieliśmy
tak w ciszy, słychać było śpiew ptaków, delikatne, lekko spienione fale,
wpływające na rozgrzany piasek.
-Tak
jesteśmy sami- schował skrzydła, znów pojawiły się na jego plecach ogromne
blizny wzdłuż całych pleców.
-Czy
każdy wildor ma takie blizny po skrzydłach, takie duże…? – uśmiech zszedł mu z
twarzy, pojawił się na niej grymas bólu i strachu.
-Przepraszam
nie wiedziałam, znaczy, nie chciałam.
-Nie
to nic, kocham cię, powiem ci. Kiedyś żeby mnie uchronić, tak to tłumaczył. Za
dzieciaka ojciec ściął mi skrzydła, nie chciał żebym był dziwadłem,
pośmiewiskiem. Nigdy mu tego nie wybaczę. Plecy zarosły skórą, powstały długo
gojące się blizny a skrzydła zaczynały rosnąć na nowo. Z każdym ich wzrostem
czułem jak rozrywają mi plecy, czułem ten straszny ból, za każdym razem coraz
bardziej i silniej, był nie do zniesienia. Nie wiedział jak cierpię, zawsze
wychodziłem z domu, uciekałem, żeby dać po sobie poznać, że jestem słaby. Gdyby
nie ten cały incydent miałbym dużo większe, dużo silniejsze, potężniejsze…-
przestał mówić
-Są
piękne, idealne- usiadłam na nim i przejechałam dłońmi od karku, po bliznach
wzdłuż pleców. Przeszedł go dreszcz, to było zabawne jak mój dotyk na niego
działa, więc się zaśmiałam na głos. A ten wykonał jeden szybki obrót, złapał
mnie pod pachę i zaczął iść zdecydowanym krokiem do wody. Wiedziałam, że
przecież mnie nie wrzuci, jest zbyt troskliwy dla mnie…
A
jednak !!!!
Dobrze
się nie zanurzyliśmy a on odrzucił mnie w tył i byłam cała mokra! O dziwo woda
wcale nie była taka zimna, wręcz przeciwnie, była przyjemnie cieplutka.
Podbiegłam do niego rozwścieczona i już miałam go chlapnąć, gdy on z
nonszalanckim uśmiechem chwycił mnie za rękę, przyciągnął do siebie i zaczął
całować. Delikatne jak piórka muskania ust na moich ustach. Miękkie i wilgotne,
namiętne, upojne pocałunki. Poddałam mu się w zupełności. Gładził mnie po
mokrych plecach, po włosach, trzymał moją twarz w swoich dłoniach. Mrowiło mnie
całe ciało a on dalej całował i dotykał, nie przestawał. Po dłuższej chwili
odsunął się i spojrzał w górę. Za mną stała ogromna fala wody. Wzburzona,
dynamiczna i niebezpieczna.
No i takie tempo dodawania rozdziałów mi się podoba :D słodki rozdział, ale dalej nie wytłumaczyłaś tych wszystkich powiązań co do znaku :p sztywniaku jeden :p pisz dalej :D buziaczki :*
OdpowiedzUsuńO już dwa rozdziały a ja dopiero teraz czytam XD. Zgadzam się, że rozdział świetny, ale nic nie tłumaczy. :D Tak więc czekam na następny, może się czegoś dowiem o tym znaki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*