Oczywiście
nie powiedziałam mu jak mam na imię... To byłoby zbyt proste, zbyt łatwe a co
gorsza, zbyt niebezpieczne...
-Dowiesz
się w swoim czasie, prędzej czy później wyjdzie na jaw jednak na razie
wolałabym nie ryzykować...
-Nie
ryzykować? Czego ? – Dreon wciąż napierał na mnie pytaniami... Stawało się to
coraz bardziej denerwujące i irytujące. W końcu nie wytrzymałam i po chwili
wstałam z łóżka i poszłam do łazienki wziąć zimny, odprężający i baaardzo długi
prysznic. Zamknęłam drzwi na klucz.
-Tym razem
mi się nie wepchasz do łazienki...- pomyślałam i weszłam do wanny. Zmieniłam
zdanie, woda była taka gorąca, że parowało moje ciało. Otulała mnie niczym
delikatny puch, jakbym była w jakiejś bańce pełnej gorącego powietrza...
Nalałam całą wannę wrzącej wody i powoli zanurzyłam w niej stopy, potem już
weszłam cała i zanurkowałam. To było niesamowite. Poruszałam pod wodą palcami i
mogłam się bawić prądami wody, tworzyłam pod wodą swój własny świat w tym
przypadku bardzo malutki ale jednak ! Zrobiłam Dreona z jego potężnymi
skrzydłami, przyglądał mi się i machał do mnie. Zapatrzona zapomniałam, że
zajmuję łazienkę od dobrej godziny. Zerwałam się, ubrana w pierwsze lepsze
ciuchy, stanęłam pod drzwiami i nasłuchiwałam co też kombinuje mój Dreon... Czy
w ogóle jest w domu... Jedyne co się odezwało do mnie to ta pusta i głucha
cisza. Więc otworzyłam pewna siebie drzwi i wyszłam z zaparowanego po sufit
pomieszczenia. Para unosiła się za mną aż do kuchni, zaparowały wszystkie,
nawet te największe okna. To było dość dziwne zjawisko, ponieważ para nie
osadzała się na oknach jak to zwykle bywa tylko tworzyła dziwne znaki... Były
łudząco przypominające te, które widziałam pod czas ucieczki z Quintrix... na
kamieniach w dziwnym domku... Ta kobieta wtedy o niczym i nie mówiła, niczego
nie wytłumaczyła. Te znaki...
A pod
spodem gdzie szyba całkowicie zaparowała pojawiał się napis Nerolai. Imię mojej
matki... co to mogło znaczyć? Czy to była a może jeszcze jest próba kontaktu ?
Trochę się przestraszyłam tego całego dziwnego zajścia, podeszłam do okna
przejechałam palcami po znaku a ten zaświecił i zaraz potem zgasł. Para
schodziła z okna a za nią, pojawiała się twarz kobiety. To była ona, to moja
matka. Wysoka brunetka pomachała do mnie, uśmiechnięta. Dotknęła dłonią szyby,
poczułam ciepło na plecach najpierw delikatnie a potem ciepło narastało, aż
zaczęło parzyć. Wypaliło mi coś na plecach, bolało jednak nie do przesady.
Wtedy wrócił Dreon, stałam pod oknem z przepaloną koszulką na lewej łopatce.
-Co to jest
? Co ci się stało? – spojrzał na mnie, natychmiast podszedł prędko do mnie i
zaczął odchylać koszulę. Na ciele widniały czarne, przepalone kręgi, składające
się w jedną całość.
-Przecież
to niemożliwe – Dreon nie mógł oderwać ode mnie wzroku...